..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » MENU

   » OGÓLNE

   » KOMNATA BG

   » KOMNATA MG

   » POLECANE

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Czarny Płomień - Artefakt




Słowo wstępu:
Prezentowana przeze mnie broń jest dość potężnym artefaktem, który nie powinien wpaść w ręce BG od tak sobie. Powinni nań zapracować w pocie czoła i ze łzami w oczach, bo miecz jest wręcz bezcenny i w rękach doświadczonego wojownika poradzi sobie z każdym wrogiem, którego dane będzie napotkać zwyczajnemu śmiertelnikowi. Zalecam tę broń dla postaci na 20 lv i wzwyż, ponieważ jak można zobaczyć, nawet niektórzy epiccy bohaterowie nie mają takiego mocnego (wręcz mocno wykafarzonego...) oręża. Kupno nie wchodzi nawet w grę. Historia została dostosowana do settingu Zapomnianych Krain, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby troche zmienić fakty. Mając za sobą litanię ostrzeżeń możecie przystąpić do dalszej lektury....

Historia:
Działo się to pewnej zimnej, jesiennej nocy. Do "Białego Niedzwiedzia", jednej z setek małych, podobnych sobie tawern Darromaru wkroczyła wysoka postać o dość pokaznej postawie.
Pomimo tego, że nieznajomy nosił płaszcz, ten nie był w stanie całkowicie zamaskować jego wyglądu. Z ciemnych fałd materiału, co krok dobiegał odgłos metalu trącego o metal. Uważne oko zdołało by nawet rozpoznać kształt i kolor zbroi. Kaptur prawie w całości zakrywał twarz, ujawniając jedynie, że nieznajomy miał długie, postrzępione włosy ciemnego koloru. Na plecach nosił dość oryginalne i piękne ostrze przyozdobione ogromnym rubinem. Pomimo, że pośród gości było kilku łotrzyków, ni jednemu nie przeszłedł przez myśl choćby sam pomysł o kradzieży.Było w tym człowieku coś niepokojącego, coś co sprawiło, że rozmowy w tawernie natychmiast zamilkły a wszyscy, nawet grupa wojowniczych krasnoludów, która opanowała stoliki po zachodniej stronie, uważnie śledzili go wzrorkiem będącym mieszanką przerażenia i niepokoju. Powolnym, jednak zdecydowanym krokiem podszedł do barku. Wyszeptał kilka słów do szynkarza spokojnym, chrapliwym głosem. Na stole wylądowało kilka sztuk platyny. Oczy właściciela zaświeciły się chciwym blaskiem, który zdołał na chwilę przyćmić strach powodowany w nim przez właśnie przybyłego.
-"T-t-tak jest mości Panie już się robi, zaraz przynoszę!"
To mówiąc czym prędzej zniknął w zakamarkach kuchni. Dało się słyszeć głośne krzyki na kuchcików, które w mniemaniu szynkarza miały stanowić mobilizację do działania.
Nieznajomy zaś usiadł przy stole obok okna. Rozmowy rozgorzały na nowo, wszyscy starali się zapomnieć o widmie grozy jakie spowodowało nadejście tajemniczego wędrowca. Krasnoludy dalej piły i chwaliły się swymi osiągnięciami, kilku łotrzyków pokazywało sobie jakieś przywłaszczone świecidełka, trzy elfki cicho szydziły z nieudolnego ludzkiego podrywacza, który raczej nie spełnił ich preferencji a czterej starzy magowie rozprawiali o czarach.
Wędrowiec zaś zdawał się być myślami gdzieś indziej. Ściągnął kaptur odsłaniając przystojną twarz z lekkim zarostem. Jego oczy miały zielony kolor, jednak były w pewien sposób niezwykłe. Zdawały się zupełnie doń nie pasować. Następnie poluzował zawiasy na rękawicach płytowych i rzucił je obok siebie. W tym momencie na salę wbiegł szynkarz niosąc butelkę wina i kieliszek.
"-Proszę panie... najlepsze jakie mam na stanie"
Karczmarz, drżącymi rękoma podał wędrowcowi butelkę, a ten dokładnie zbadał etykietę.
Wędrowiec położył butelkę na stole. Po kilku sekundach powiedział:
"-Ehhh...trzydziestoletnie. Niech będzie"
Właściciel odetchnął z ulgą i w mig ponownie zniknął w kuchennych odmętach.
Tajemnicza postać otworzyła butelę i nalała sobie lampkę wina. Chwilę ogrzewała kieliszek w dłoni nim zakosztowała zawartego w nim trunku. W tym momencie do stolika podeszła jedna z wcześniej wspomnianych elfek. Uważnie badała wzrokiem jego postać. Tajemniczy mężczyzna również się jej przyjrzał. Jak na elfie standarty była bardzo ładna, na oko około 125 lat, można by rzec, że była w kwiecie wieku. Rumiana cera i długie blond włosy pięknie komponowały się ze szmaragdowymi oczyma. Jej prawie idealne ciało przyozdabiała obcisła, purpurowa suknia. Na szyi widniał mały, złoty wisiorek, w szpiczastych uszach tkwiły kolczyki. Przysiadła się do mężczyzny ni z tego, ni z owego bez zapytania i powiedziała.
"-Witaj mości panie... ja i moje koleżanki zastanawiałyśmy się co tak znakomity, sądząc po twym wyglądzie wojownik, robi w tej żałosnej karczmie..."
Była nietrzezwa, czuł to po silnej woli Elfiej Księżycówki jaka od niej biła. Nie potrzebował towarzystwa. Tym bardziej pijanych elfek niezależnie od tego jak ładne by nie były.
"-A ja zastanawiam się ile musiałaś wypić, żeby prawić mi takie bzdury..."
Przez chwilę uważnie się w nią wpatrywał. Wpatrywał się wzrokiem, który gdyby mógł, zniszczył by góry Omlaradin. Z zimnym wyrachowaniem. Bezskutecznie jednak. Widać nie miała zamiaru sobie pójść, choćby nie wiem jak się starał i prowokował. Nienawidził tego typu kobiet, choć jednocześnie bardzo go intrygowały.
"-Panie mój, jesteśmy jedynie grupką świeżo upieczonych poszukiwaczek przygód. Chciałybyśmy jedynie wysłuchać jakieś z zapewne jakże wielu twych znakomitych historii..."
Powiedziała kolejne zdanie, figlarnie przewracając w jego stronę oczami.
"Odejdzćcie... na prawdę nie mam na to czasu ni ochoty a gniew szybko we mnie wzbiera.."
Przez chwilę, jego oczy rozpromieniały żółtym blaskiem. Jednak i tym razem elfka nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. "Cholerna długoucha kobieta...jest tak pijana, że nie dostrzega nawet rzeczywistości która ją otacza"-pomyślał.
"-Dobrze więc... niech i tak będzie. Zawołaj swoje przyjaciółki. Opowiem wam jakąś historię, jednak potem macie zniknąć mi z oczu, lub poniesiecie konsekwencje swej głupoty...rozumiemy się?"
Elfka jedynie pokiwała głową i dała radosny znak w stronę swoich przyjaciółek. Te powoli podeszły do stołu jedna usiadła, tak jak poprzednia, na przeciw jego osoby, druga zaś zaraz obok. Nie czuł się swobodnie. Ani dobrze. "Cholerne elfki"-pomyślał.
"Więc dobrze...jedna historia... a potem nie chcę was widzieć. Opowiem wam historię tego wspaniałego oręża które mam na plecach. Słuchajcie uważnie bo nie zamierzam powtarzać..."
Spojrzał po swoich słuchaczkach. Wszystkie były weń wpatrzone jakgdyby sam byl jakimś wielkim kamieniem szlachetnym. Z zapartym tchem czekały aż zacznie opowiadać. On zaś chcąc podbudować napięcie powoli pociągnął łyk wina z kieliszka. Następnie pstryknął palcem i przed nimi pojawiły się jeszcze trzy kieliszki, identyczne w wyglądzie i wszystkich innych aspektach do swego pierwowzoru. Niemałe było zdziwienie zebranych przy stole, on jednak powiedział jedynie "Częstujcie się proszę..." i rozpoczął swą opowieść...

Pięćset lat temu, kiedy Thay nie było jeszcze rządzone przez potężnego Szass Tam'a a pustynie Anauroch zamieszkiwały setki wielkich, niebieskich smoków, miało miejsce straszliwe wydarzenie. Okropna bitwa, która rozegrała się pomiędzy przedstawicielami wszystkich, smoczych gatunków Faerunu. Po jednej stronie stanęła zła- chromatyczna gałąz gadziego rodu, po drugiej zaś przedstawiciele dobra-smoki metaliczne. Batalia rozegrała się nad terenami wysp znanych dziś jako Wyspy Nelanther. Była długa, zacięta, krwawa i pełna ofiar, jednak z drugiej strony szala zwycięstwa nadal nie przechylała się na korzyść żadnej z walczących frakcji. Do czasu. Na polu bitwy, w końcu pojawił się antyczny, czerwony jaszczur o imieniu Tarushadu, ktory to miał przechylić szalę zwycięstwa na stronę zła. Mówi się, że w pojedynkę dawał radę znacznie liczniejszym przeciwnikom. Jednak każda strona ma swojego czempiona. Tak było również w przypadku metalicznych. Kiedy dwa arcyjaszczury w końcu się spotkały rozgorzała bitwa mająca decydujący wpływ na dalsze losy konfliktu. Po całym dniu zmagań między bahamutami ostał się tylko jeden. Zakrwawiony i ciężko ranny Tarushadu triumfował nad zmarłym cielskiem swego niegodnego rywala. Jego rany jednak były zbyt głębokie. Nie dane mu było przeżyć następnego miesiąca. Bitwa została wygrana ku chwale mrocznej, smoczej bogini Tiamat. Ta postanowiła uhonorować czerwonego jaszczura. Nie mogła go uratować, jednak miała już inny plan. Wykorzystując swoją boską potęgę nadała mu nową formę. Tarushadu stał się
inteligentnym orężem. Potężną bronią służącą do szerzenia zła i mrocznej potęgi Tiamat. Mówi się że ów smok bardzo cieszył się z tego rozwiązania. Od tej pory kazał się tytułować Czarnym Płomieniem Zniszczenia. Miecz został zabrany przez wyznawców bogini i podobno był trzymany w jednej z większych świątyń przez około stu lat, aż do ogromnego pożaru jaki strawił kiedyś całe miasto. Mówi się, że stało się to właśnie za sprawą ostrza. Potem wszelki słuch o broni zaginął. Wielcy mędrcy długo debatowali nad tym co mogło stać się z ostrzem, jednak bez większych sukcesów. Mówi się, że nawet sam Elminister próbował je odnalezć, jednak bezskutecznie. Po czterystu latach od jego stworzenia, po wielu trudnych przeprawach odnalazła je w pewnej grocie grupa zabójców smoków. Konkretniej znalezli je w jaskini zabitego już przez nich drakolicza. Jednakże owi śmiałkowie nie byli zwyczajnymi zabójcami smoków. Jednym z nich był Faust - ludzki potomek czerwonego smoka. W dzisiejszych czasach określa się ich niezbyt kulturalnie półsmokami. Był on wielkim wojownikiem. Był też bardzo złą istotą. Tyranem, który niszczył miasta i wsie dla własnego kaprysu i dobrej zabawy. Zabijał wszystkie smoki jakie podeszły mu pod miecz. Nawet swych przodków od których pochodził. Dla niego kolor łusek nie grał roli. Zyskał sobie przydomek Niszczyciela, Wielkiej bestii. Może właśnie dlatego miecz wybrał jego jako godnego siebie. Od momentu, kiedy Everred zdobył miecz, słuch o ostrzu zaginął aż do teraz...

Przerwał opowiadanie. Zaczerpnął większy łyk wina. Dno kieliszka zaczęło świecić pustkami.
Nie przejął się. Natychmiast uzupełnił pustkę zawartością butelki. W tym momencie jedna z elfek, jakby wyrwana z transu powiedziała:
"-Chwileczkę... powiedziałeś, że jako ostatni dzierżył go jakiś półsmok... więc jak znalazł się w posiadaniu tak wspaniałego wojownika jak Ty? Zdołałeś odebrać go tej wstrętnej, smoczej bestii?"
Wojownik przez chwilę spoglądał na nią wzrokiem meduzy. Jego twarz przyjęła kamienny wyraz, a w oczach palił się ogień. Powoli założył na powrót swe płytowe rękawice, elfki nadal patrzały nań wyczekująco.
"Niezupełnie....w tym świecie nie istnieje nikt kto zdołał by odebrać mi broń."
Uśmiechnął się. Ukazał kły które nie wyglądały na ludzkie. Na opuszkach rękawic pojawiły się swego rodzaju pazury. Oczy zaświeciły złowrogo złotym blaskiem, na cerze pojawiły się setki czerwonych łusek, które całą ją zdominowały. Płaszcz rozdarły monstrualnej wielkości, błoniaste, czerwone skrzydła zakończone wielimi, czarnymi pazurami co zaowocowało przewróceniem przeciwległego stołu. Sam wojownik również znacznie zwiększył swoje rozmiary. Teraz prawie dotykał głową sufitu. Zbroja magicznie się na nim powiększyła, osiągając rozmiary w których spokojnie zmieściło by się trzech barczystych krasnoludów. Pokrywały ją tajemne, czerwone runy. Otworzył usta, ktore nosiły parodię uśmiechu. Wydobył się z nich nieśmiertelny płomień.

Tej nocy w stolicy Tethyru działy się dziwne i przerażające rzeczy. Mówi się że karczma "Biały Niedzwiedz" spłonęła w tajemniczych okolicznościach wraz ze wszystkimi swymi gościami i właścicielem. Nieliczni świadkowie podobno słyszeli krzyki zarzynanych osób, które ginęły w powolnej i bolesnej agonii. Nie wiadomo kto dopuścił się owego czynu. Władze miasta podejrzewały podpalenie. Ludzie gadali też o jakiejś wielkiej, wręcz monstrualnej sylwetce, która na tle nocy powoli odlatywała w stronę północnej części kontynentu.

Wygląd:
Czarny Płomień, który nie był używany przez okres dłuższy niż miesiąc z wyglądu przypomina zwyczajny wielki miecz o czarnym ostrzu, mający piękny czerwony rubin zawarty w swej głowni. Żadne próby identyfikacji nie przyniosą skutki i nie ujawnią jego właściwości (chyba że identyfikujący broń mag jest poziomu epickiego). W przypadku dotknięcia (tak wystarczy zwykłe dotknięcie) przez postać spełniającą niżej podane wymagania miecz rozbłyska ciemno-czerwonym blaskiem a na ostrzu pojawia się szereg pęknięć z których wydaje się płynąć rozrzażona magma. Rubin jak gdyby przygasa i staje się matowy a głownia zmienia zabarwienie na czerwone. Osoba która dotknie miecza poczuje niesamowite ciepło przenikające przez jej organizm, oraz odczuje ogromną moc płynącą przez klingę.

Zachowanie:
Czarny Płomień jest inteligentnym orężem, który umie się porozumiewać ze swym właścicielem. Miecz zna języki: wspólny, smoczy i elfi, choć woli rozmawiać z dzierżącym go wojownikiem telepatycznie. Jest arogancki, pewny siebie i odważny. Charakter który określił by go najlepiej to praworządny zły. Dalsze właściwości charakteru pozostawiam do odgrywania waszemu MG. Należy tylko pamiętać, że ów miecz był kiedyś smokiem i w kontaktach z nim wybitnie na wierzch będzie wychodziła jego gadzia natura.


Statystyki:
Czarny Płomień Zniszczenia - Duży miecz +5

Rodzaj broni: Broń żołnierska-wręcz
Rozmiar: Duży
Koszt: - nie dotyczy -
Ciężar: 7,5 kg
Zasięg: -
Rodzaj obrażeń: Cięte
Obrażenia: 2k6(standard) +5(umagicznienie) +2k10(ogień)
Specjalne właściwości:
Prędkość - Postać dzierżąca Czarny Płomień zyskuje jeden dodatkowy atak z najwyższą premią.
Fireball 2x dziennie - Postać dzierżąca Czarny Płomień może dwa razy w ciągu jednego dnia uwolnić z miecza ładunek tego zaklęcia tak jakby posiadała wymagany poziom postaci czarującej. Zaklęcie zadaje 8k6 obrażeń i nie rani osoby która je rzuciła, nawet jeśli znajduje się w strefie zagrożenia. Uwolnienie zaklęcia jest akcją darmową, nie powodującą okazyjnych ataków. We wszyskich innych aspektach, moc działa jak zwyczajny Fireball.

Restrykcje:
Aby miecz zadziałał, postać musi spełnić następujące wymagania. W innym razie pozostanie jedynie ładnie wyglądającym wielkim mieczem.
Poziom postaci: 18 i wyżej.
Charakter: Dowolny zły. W przypadku dotknięcia miecza przez dobrą postać zostają wyzwolone ładunki ognistej kuli w nim zawarte.
Wyznanie: Postać musi czcić Tiamat, lub bóstwo które nie jest do bogini wrogo nastawione.
Absolutnie nie może czcić dobrego bóstwa, ponieważ stanie się to samo co w przypadku nieodpowiedniego charakteru.

Koszt i poziom wymagany do stworzenia:
Miecza nie da się stworzyć w normalny sposób. Nawet będąc postacią epicką i mając feat "tworzenie artefaktycznej magicznej zbroi i oręża" postać nigdy nie zdobędzie surowców i wiedzy potrzebnych do jego stworzenia. Ten miecz jest unikatem. Nie da się go powielić ani kupić. Jedyną drogą jest jego odnalezienie.


Justice.
komentarz[25] |

Komentarze do "Czarny Płomień - Artefakt"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   W którą edycję Dungeons and Dragons grasz?
3.0
3.5
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   R. A. Salvato...
   Forgotten Rea...
   Szpony Larenil
   Leśna Zbroja
   Kamień z Nieba
   Troy Denning ...
   Mistyczny Woj...
   Aramil, cz. I...
   Download
   Na początek

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.021751 sek. pg: