..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » MENU

   » OGÓLNE

   » KOMNATA BG

   » KOMNATA MG

   » POLECANE

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Opowieści Krasnoluda, cz. 1




Nasza "powieść" rozpoczyna się w domu pewnego złotego krasnoluda, który należy do rady miasta Poddom w Wielkiej Rozpadlinie. Gharim, bo tak ma na imię owy krasnal, przebywa w salonie wraz z grupką młodych słuchaczy. Wnętrze pokoju jest bardzo piękne. Wszędzie na ścianach znajdują się pamiątkowe bronie i płaskorzeźby, upamiętniające dawne wydarzenia. Jedynym źródłem światła jest wielki, zdobiony, kamienny kominek. Starszy krasnal siedzi na wielkim, zdobionym drogimi kamieniami fotelu. Przed nim, na podłużnych drewnianych ławach siedzą słuchacze...

Prolog



Dzieciaki kochane! Dziś życie w Wielkiej Rozpadlinie jest spokojne i panuje w niej ład, lecz chcę, abyście wiedzieli, że nie zawsze tak było. Dzięki Gormowi Gulthynowi nastały znów dobre czasy. Szkoda tylko, że aż tyle to kosztowało. Dziś wielu z nas zapomniało o szczegółach dawnych wydarzeń. Dla wielu krasnali jest to tylko wielka, wygrana bitwa, która miała miejsce dosyć dawno temu. Dla mnie jednak była czymś więcej. Niestety, zakończyła się dla mnie tragicznie…
- Gharimie! Opowiedz nam o Wielkiej Bitwie... Prosimy! Dlaczego dla ciebie była ona tragiczna, przecież ją wygraliśmy?
-Nie o to mi chodziło. Oczywiście, że cieszę się z wygranej. W końcu dzięki temu w naszym mieście panuje zgoda i porządek, ale jak wiadomo wojna sama w sobie jest zła. Przez nią straciłem wielu bliskich, a także rodzinę. Nie wiem czy mogę wam o tym opowiedzieć. Są to moje prywatne wspomnienia, poza tym wielu z was jest za młodych, aby wszystko zrozumieć. A poza tym jest to bardzo długa opowieść.
-Opowiedz nam tą historię, w końcu bardzo młodzi nie jesteśmy - odezwał się pewien wyróżniający się wyglądem krasnolud o imieniu Vlahrim, który przypominał bardziej szarego krasnoluda, niż złotego.
-Vlahrim ma rację! Cierpliwie wszystkiego wysłuchamy. Na pewno słyszeliśmy już gorsze historie. - krzyknął się inny
-Dobrze. W takim razie, chyba mogę wam opowiedzieć. Uprzedzam jednak, że może was ona nie zaciekawić. Poza tym nie należycie do bardzo młodych „krasnali” - Gharim wypowiadając te słowa spojrzał na Vlahrima, po czym dodał. - Ta historia dla wielu z was może być bardzo szokująca, ale kiedyś w końcu trzeba poznać prawdę. Opowiem wam wszystko od początku.

Akt I (dzieciństwo)



Dawno, dawno temu... Było to dokładnie 120 lat temu, gdy wraz Tharimem przybyliśmy na świat. Otóż, jak niektórym wiadomo, był on moim bliźniaczym bratem - Gharim uronił łzę i na chwile przerwał swoją opowieść. Mniej więcej po minucie wrócił do opowiadania historii -Pewnie dziwicie się, że moja historia rozpoczyna się aż 60 lat przed Wielką Bitwą. Jest to celowy zabieg. Po prostu pragnę wam opowiedzieć wszystko od początku, gdyż te dawne czasy są ściśle powiązane z owym wielkim wydarzeniem. Wracając zaś do historii... Choć byliśmy bardzo kochającym się rodzeństwem, to jednak los pokierował naszym życiem tak, abyśmy przeżyli wiele długich rozstań. O tym opowiem jednak później. Mimo bardzo bliskiego pokrewieństwa byliśmy zupełnie różni. Chociaż nie, może inaczej to określę... To ja byłem zupełnie inny niż mój brat. Nie mówię tu tylko o wyglądzie, choć i tym się wyróżniałem. Mimo młodego wieku miałem srebrzyste włosy. Jednak nie to było najbardziej dziwne, lecz moje zamiłowania i poglądy. Od kiedy pamiętam, fascynowały mnie czarodziejskie księgi i różne artefakty. Zawsze było mi bliżej do starych, magicznych zwojów niż do topora. Nie to jednak było największym moim problemem, tylko religia. W przeciwieństwie do innych krasnali nie wyznawałem Moradina, lecz Gorma Gultha, gdyż stwierdziłem, że bliższe mi są poglądy jego wyznawców. Wszystko zaczęło się od odwiedzin możnowładców pewnego sprzymierzonego państwa. Wśród nich znajdowało się mnóstwo wyznawców owego Boga, których bardzo polubiłem. Z czasem zaczęliśmy częściej się spotykać i rozmawiać. Po wielu przeprowadzonych z nimi dyskusjach zacząłem przekonywać się do owej religii, a z czasem dołączyłem do jej wyznawców. O tym może opowiem wam kiedy indziej, teraz zaś wróćmy do opisu Tharima. Nasza odmienność zainteresowań przyczyniła się do ukształtowania naszego charakteru. Ja zawsze byłem spokojny, opanowany, mój brat natomiast, był strasznie porywczy. Bardzo łatwo było go wyprowadzić z równowagi. Tharim bardzo często wszczynał różne bójki. Wystarczyło mu coś niemiłego powiedzieć, a on od razu chciał wszystko załatwiać pięścią. Ja byłem zupełnie inny, gdyż w takiej sytuacji zawsze starałem się opanować. Burzliwość mojego brata narobiła nam sporo kłopotów, nawet wtedy, gdy byliśmy bardzo młodzi. Pamiętam, że nie raz stawaliśmy przed radą miasta Poddom. Na szczęście nasz ojciec należał do niej i zawsze umiał nas wyratować z tarapatów. Wiele razy w rozwiązywaniu sporów pomagał także nasz wuj Regan, który pełnił stanowisko przywódcy krasnoludzkiej armii. Naprawdę bardzo dobrze, że mieliśmy taką rodzinę, bo gdyby nie to, na pewno szybko musielibyśmy opuścić nasze rodzinne miasto. Jak na pewno zauważyliście, bardzo się różniliśmy, ale to moja inność miała zadecydować o dalszym ciągu historii...

Akt II (ucieczka)



Wszystko to doprowadziło do mojego wielkiego życiowego błędu. Otóż w wieku 50 lat pokłóciłem się z matką. Bardzo łatwo jest się domyślić, że powodem sporu była moja inność. Matka chciała abym, podobnie jak brat, został wojownikiem walczącym ku czci Moradina. Jak już wspominałem, problem wiary był najważniejszy. Kłótnia doprowadziła do tego, że przestała się ona do mnie odzywać. Jeszcze tego samego wieczoru postanowiłem uciec z domu. Za cel obrałem sobie pobliską wieś, aby móc tam dalej rozwijać się duchowo. Oczywiście szkoda mi było całej rodziny, ale stwierdziłem, że to będzie najlepsze rozwiązanie. W nocy zacząłem zbierać wszystkie potrzebne mi przedmioty. Przede wszystkim były to magiczne księgi i prowiant, w tym oczywiście coś mocniejszego do picia. Postanowiłem także wziąć ze sobą topór, lekką ćwiekowaną zbroję i lekkiego rumaka, do którego byłem bardzo przywiązany. Oczywiście wszystko starałem się robić bardzo cicho, aby nie zbudzić domowników. Stwierdziłem, że najlepiej będzie jak ucieknę, gdy zacznie świtać. Na szczęście wszystko powiodło się zgodnie z moim planem i udało mi się wyjść z miasta bez żadnych większych przeszkód. Podczas ucieczki często miałem chwile słabości i zamierzałem wrócić do rodziny, za którą bardzo tęskniłem. Zawsze jednak przypominałem sobie kłótnię z matką i postanawiałem iść dalej. Po niecałym dniu drogi dotarłem do celu. Postanowiłem, że będę się utrzymywał z umiejętności kapłańskich, lecz niestety nie było na nie zbyt wielkiego zapotrzebowania. Okazało się, że nie mogę zbyt dużo zarobić pracując w ten sposób i powoli zacząłem popadać w bankructwo. Na szczęście w tym krytycznym momencie poznałem Kardanina, który był najwyższym kapłanem Gorma Gultha w Wielkiej Rozpadlinie. On to wykrył we mnie talent i postanowił wziąć mnie ze sobą do klasztoru, znajdującego się na pobliskim pagórku. Byłem jednym z jego najlepszych uczniów i szybko zyskałem sobie popularność wśród innych duchownych. Niestety z czasem pozmieniały się władze w klasztorze. Okazało się, że nowym arcykapłanom bardziej zależało na władzy, niż na samej wierze. Nowi najwyżsi duchowni postanowili wyrzucić starych, gdyż nie podobało im się to, że zaczęli krytykować ich sposoby sprawowania władzy w klasztorze. Nowa sytuacja bardzo się mi nie spodobała. Zacząłem się buntować, za co, podobnie jak mój mistrz, zostałem wyrzucony z zakonu. W wieku 61 lat otrzymałem od mego nauczyciela tajemne święcenia. Po krótkim czasie władze dowiedziały się o tym i postanowiły zabić Kardanina. Niestety nie było mnie w tym momencie przy nim, więc nie mogłem go uratować. Po egzekucji usypałem memu mistrzowi kurhan i pochowałem go w należyty mu sposób. Właśnie wtedy zaczęły mnie gryźć wyrzuty sumienia i postanowiłem się zemścić na zabójcach mego nauczyciela, aby tym samym odpokutować to, że nie udało mi się mu pomóc. Jeszcze taj samej nocy włamałem się do klasztoru i zabiłem nowego, okrutnego arcykapłana i ukradłem najważniejszy artefakt w okolicy, a mianowicie Złote Toporzysko. Po wypełnieniu swego celu, postanowiłem wrócić do rodzinnego Poddom, ale o tym opowiem później. Jestem pewien, że chcecie wiedzieć co ciekawego wydarzyło się w ciągu tych 10 lat u mojej rodziny, a muszę przyznać, że podobnie jak ja, mieli w tym czasie naprawdę bardzo dużo ciekawych przygód. Właśnie podczas nich poznali kolejnego, bardzo ciekawego bohatera naszej historii...

Akt III (poszukiwania)



Następnego dnia po ucieczce, rodzina zauważyła moją nieobecność w domu. Zapanował wielki smutek. Zupełnie nikt nie wiedział, co się ze mną stało i gdzie mogę przebywać. Dopiero wieczorem matka opowiedziała o całym zamieszaniu i kłótni. Zaczęła się strasznie obwiniać i żałować swojego uczynku. Jeszcze tej samej nocy ojciec ogłosił rodzinną naradę, która miała się odbyć w wielkim salonie. Cała rodzina zasiadła na ławach ustawionych w półokręgu. Na głównym, honorowym miejscu usiadł ojciec. Po ucichnięciu zamieszania związanego z naradą zaczął przemowę. Właśnie wtedy opowiedział o swoim planie wyprawy poszukiwawczej, w której on sam miałby wziąć udział. Mój brat szybko wybił to ojcu z głowy, mówiąc że powinien zostać, gdyż musi pilnować spraw państwowych i udzielać się w radzie starszych, aby nie stracić stanowiska. Ojciec poparł syna, lecz nie wiedział kto miałby się wybrać na tak niebezpieczną wyprawę. Właśnie wtedy Tharim, wraz z wujem Reganem, postanowili że to oni podejmą się poszukiwań. Oczywiście Gedan bał się o syna, ale pozwolił mu iść, gdyż wiedział, że będzie stale pod opieką wuja. Następnego ranka zaczęły się przygotowania do wyprawy. Regan wziął swój ulubiony, potężny Urgosh, którym mógł wykonywać wiele manewrów podczas walki i krótki refleksyjny łuk. Za zbroję wybrał sobie wielką drewnianą tarczę i lekką skórzaną zbroję, dzięki której mógł korzystać ze swojej ponadprzeciętnej jak na krasnala zręczności. Tharim natomiast dostał od ojca wielki runiczny młot, który był pamiątką rodzinną. Do ataku dystansowego wybrał sobie lekką kuszę. Mój brat, jako jeden z silniejszych krasnali umiał napinać ją bez używania korby. Za uzbrojenie wybrał sobie zbroję łuskową, która w połączeniu z wielką metalową tarczą stanowiła wspaniałą ochronę. Tak uzbrojeni, mogli wreszcie ruszyć na poszukiwania. Z miasta wyjechali na swoich lekkich rumakach, co w połączeniu z wielką chęcią znalezienia brata sprawiało, że przemieszczali się bardzo szybko. Przez wiele tygodni poszukiwań niczego ciekawego nie znaleźli. Aż pewnego razu natknęli się na mały obóz goblinoidów. Po dłuższym obserwowaniu obozu stwierdzili, że przy jednym namiocie znajduje się większa liczba strażników niż przy dwóch pozostałych. Krasnale wywnioskowały, że najprawdopodobniej znajduje się tam jeniec. Uznali, że było bardzo możliwe, iż to ja nim jestem. Po namyśle stwierdzili, że przeciwnicy nie są zbyt silni i łatwo będzie ich pokonać. Podróżnicy zaczęli odstrzał, po którym padło kilku goblinów. W obozie zapanowało wielkie zamieszanie. Zdenerwowani wrogowie ruszyli do ataku. Krasnale złapali za swoje bronie i zaczęli walkę. Było to naprawdę krótkie starcie, lecz mimo to, bohaterowie otrzymali sporo ran. Po wygranej potyczce postanowili wejść do namiotu i uwolnić jeńca. Gdy do niego przybyli, okazało się, że leży tam związany drow. Tharim spojrzał na niego ze złością, ale po naradzie z Reganem postanowił go uwolnić. Jeniec był nieprzytomny, a poza tym był bardzo poobijany. Wtedy wuj postanowił, że poszuka w lesie ziół potrzebnych do sporządzenia lekarstwa, a mój brat miał w tym czasie obudzić rannego. Po wypiciu leku, ciemny elf się przedstawił jako Ex i dodał, że pochodzi z Kotliny Mgieł. Następnie starszy krasnal zajął się przygotowywaniem posiłku. W tym czasie Tharim przeprowadził z Ex’em bardzo długą i ciekawą pogawędkę. Właśnie ten moment można uznać za początek rozwijającej się pomiędzy nimi wielkiej przyjaźni. Po kilu dniach drow wrócił do zdrowia i postanowił wyjechać do rodzinnych stron. Zarówno dla niego, jak i mojego brata było to bardzo smutne pożegnanie. Na szczęście pisane im było rozstać się na krótki, ale o tym opowiem za chwilę...

Historia spisana przez Tharima, Madroxa i X


Madrox.
komentarz[36] |

Komentarze do "Opowieści Krasnoluda, cz. 1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   W którą edycję Dungeons and Dragons grasz?
3.0
3.5
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   R. A. Salvato...
   Forgotten Rea...
   Szpony Larenil
   Leśna Zbroja
   Kamień z Nieba
   Troy Denning ...
   Mistyczny Woj...
   Aramil, cz. I...
   Download
   Na początek

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.020454 sek. pg: