Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Kilka dni później, gdy prace wrzały pełną parą, ochrona była już lepsza, ponieważ wynajęto pół tuzina najemników. Po ostatnich starciach z orkami, tylko jeden z kopaczy opuścił obóz, ze względów zdrowotnych... i trzech ze strachu.
W przerwach popołudniowych kopacze imali się różnych rozrywek. Krasnoludy zwykle grały w karty, niektórzy ludzie zabawiali się dziwniejszymi sposobami takimi, jak kalambury. Mała grupka doskonaliła umiejętności szermiercze, a Artus i Adorgan... zawsze wybierali się na dłuższe patrole.
Pewnego wolnego popołudnia wybrali się dalej niż zwykle. Po wielu godzinach marszu stwierdzili, że muszą odpocząć. Adorgan przysiadł na kamieniu i spojrzał na swego kompana, który wpatrywał się w coś znajdującego się za nim. Zdziwiony odwrócił się nie wiedząc, na co patrzeć.
- Wchodzimy. - rzekł krótko krasnolud, po czym wstał i ruszył w stronę nowo odkrytej groty.
- Nie! Poczekaj, musimy powiadomić Scilineę... - Adorgan go nie posłuchał, więc musiał ruszyć za nim. - Cholera!
W pierwszej grocie nie było nic szczególnego lecz w jednej ze ścian była szczelina, szeroka na półtora metra. Przyjaciele popatrzyli po sobie i zgodnie ruszyli w głąb mroku. Artus wyjął i zapalił pochodnię. Im głębiej schodzili, tym bardziej odczuwali panujące tam zimno. Szli długim, ciemnym korytarzem, dzięki pochodni widzieli błyszczące kryształki lodu osadzone na ścianach tunelu. Po chwili doszli do większej komnaty, w której panował przenikliwy mróz, obaj trzęśli się zimna. Z sufitu zwisały długie stalaktyty przedłużone przez sople lodu. Światło pochodni ujawniło obozowisko. Było już od dawna opuszczone. Artus próbował rozgrzebać ognisko kijem lecz okazało się, że było zamrożone i twarde, jak wszystko w tej pieczarze.
- Jak myślisz, kto tu był? - spytał Adorgan.
- Chyba dwóch ludzi... albo jeden i coś mniejszego, na przykład niziołek. - wskazał na dwa zamarznięte posłania.
Krasnolud obszedł większe posłanie wokoło.
- Patrz tu! Ślady... Poszli w dół.
Obaj znali się na dziczy, kiedyś dużo podróżowali i bawili się w tropicieli śledząc przypadkowych podróżnych, czy nawet karawany. Odciski stóp były trwałe bo błoto, w których się odcisnęły także było skostniałe. Trop znikał pod ścianą i prawdopodobnie prowadził dalej.
- Słyszysz? Dziwny dźwięk. - Rozejrzał się Artus.
- Ni-ic nie-e sły-szę.
- Takie... cykanie.
- Aaa... to-o ja-a... zna-czy mo-je zę-by, stra-sznie zi-mno. - potarł rękami po ramionach, by je ogrzać. - Ściana musiała powstać po przejściu tej dwójki. - powiedział starając się opanować szczękanie.
- To może być ciekawe odkrycie. - odparł człowiek ignorując narzekanie przyjaciela. - Może lepiej wróćmy do obozu przed zapadnięciem zmroku. I powiadomimy Scilineę.
- Ale pospieszmy się, nim dołączymy do krajobrazu... cholernie tu zimno.
Kopacze uśmiechnęli się do siebie ze zrozumieniem i ruszyli z powrotem, do obozu. Poruszali się szybciej niż przedtem i udało im się wrócić przed zachodem słońca. Gdy byli na miejscu, natychmiast wpadli do namiotu Pani Archeolog. Oczyszczała ona drobnym pędzelkiem fragment wapienia, w którym odbite było ciało jakiegoś dawno wymarłego amonitu.
- Szefie! - Scilinea podskoczyła, jak miał nadzieję krasnolud. Zawsze lubił zaskakiwać ludzi, bardzo mu się to podobało. - Znaleźliśmy coś...
- Obozowisko i ślady zamrożone w jaskini kilka godzin drogi stąd. - wtrącił Artus.
- Spokojnie, spokojnie! Nie przesadzacie przypadkiem? Nie mamy czasu zajmować się byle obozowiskiem. Może mieć kilka dni.
- Ależ Pani! Te ślady prowadzą pod ścianę, a nie wygląda to na świeży zawał, zwłaszcza, że wszystko jest zmrożone... włącznie z obrywem. - przekonywał Artus.
- A jak to nic ciekawego...?
- A masz, co lepszego? I tak nic nie mamy od półtora roku, a kilka dni nas nie zbawi. - wygarnął Adorgan.
- No dobra... - po chwili zastanowienia odparła. - Wyruszymy jutro o świcie. Zabierzcie kilku kopaczy, ja wezmę golema i sprawdzimy, co tam jest. - dwóch kompanów było wspólnikami w firmie zajmującej się kopalnictwem i to oni byli bezpośrednimi przełożonymi wszystkich robotników. - Ale jak nic tam nie ma, to obetnę wam to z pensji!
* * *
Jak powiedziała, tak wyruszyli - wraz ze wschodem słońca. Jechali powoli, bo dwa krasnoludy jechały na tłustych osłach, które nie nadążały na resztą świty. Scilinea zabrała ze sobą golema i w sumie pół tuzina kopaczy, z czego połowa to były krasnoludy. Na wozie wieźli sprzęt do kopania i oczyszczania. Gdy dojechali do pieczary, przywiązali uzdy do drzew, zapalili pochodnie i ruszyli w głąb.
- Racja... to może być ciekawe. - powiedziała Scilinea, potem zaś wymamrotała kilka słów w jakimś magicznym języku do golema. Natychmiast wykonał polecenie i zaczął rozkopywać nasyp, pod którym znikały ślady. Następnie spojrzała na kopaczy.
- A wy co?
Robole spojrzeli po sobie, nie wiedząc, o co się rozchodzi.
-Co to do cholery?! Kółko towarzyskie? Do roboty! - polecił delikatnie Adorgan.
Pracownicy natychmiast wzięli się do pracy. Artus i Adorgan troszkę się obijali, stwierdzili, że to im się zawdzięcza odkrycie i nie muszą się zbytnio męczyć.
Po wielu godzinach pracy w tutejszych, ciężkich warunkach wszyscy byli wyczerpani i przemarznięci. Prace się opóźniały, bo trzeba było robić częste przerwy i wychodzić na słońce, by się ogrzać. W połowie popołudniowej przerwy golem wreszcie przebił się przez nasyp (pracował nieprzerwanie, bo czymże dla niego był mróz?). Przez kolejne pół godziny robili przejście na tyle szerokie, by każdy mógł przejść, po czym weszli ze zniecierpliwieniem na twarzach do wewnętrznej pieczary. Pani Archeolog weszła pierwsza, za nią kopacze, golem został na zewnątrz, gdyż nie zmieścił się w przejściu, a przy okazji pilnował koni i wozu. Pierwsze, co udało im się spostrzec, to przywalony niziołek - spod nie odkopanej części obrywu dało się dostrzec jedynie część powyżej pasa. Elfka podeszła do zwłok, chcąc sprawdzić, w jakim są stanie. Były idealnie zakonserwowane przez mróz, lecz ciężko było stwierdzić, ile lat mają.
- Rozejrzyjcie się, musimy znaleźć drugie ciało. - poleciła szefowa.
Cała załoga rozglądała się po suficie i ścianach, podziwiając dzieło natury. Jaskinia była piękna, z ziemi wyrastały wysokie stalagmity i niektóre łączyły się ze stalaktytami, tworząc stalagnaty. Z powodu panującego mrozu, nie żyły tu żadne stworzenia.
- Tutaj! - zawołał jeden z krasnoludów. - To znaczy... tam.
Po krótkiej chwili wszyscy zebrali się i zobaczyli, że za przezroczystą ścianą z lodu leżały kolejne zwłoki, lecz wyglądały inaczej. Nie były tak zakonserwowane, był to wręcz szkielet, obok znajdowały się również miecz, książka, pióro, kałamarz oraz talia kart. Trup i jego kolczuga były przebite strzałą.
- Biegnijcie po narzędzia! Musimy się do niego przebić. - nerwowym tonem powiedziała do Adorgana.
- Tak Pani! - szturchnął Artusa, żeby mu pomógł i pobiegli wykonać polecenie.
Po chwili wrócili, rozdali sprzęt kopaczom i zaczęli rozkuwać lód. Poszło im to dość szybko, wszyscy rwali się do roboty, bo koniecznie chcieli zobaczyć, co właśnie odkryli. Nawet nie przeszkadzał im już mróz. Po drugiej stronie przeszkody, Scilinea zaczęła oględziny zwłok, Artus wyciągnął strzałę z klatki piersiowej nieszczęśnika:
- Na grocie są resztki trucizny.
- Pewnie dlatego się rozłożył... - wtrącił Adorgan.
- Tak... potem zbadam truciznę, ale wiem, że niektóre przyspieszają rozkład... ale w tych warunkach to i tak dziwne, że... - tłumaczyła Pani Archeolog.
- Pani! - przerwał Artus. - On mówi o tym, że przez truciznę padł! Nie chodziło mu o gnicie, czy coś...
- Hehehe! - echo śmiechu Adorgana rozbrzmiało w całej jaskini.
- Chyba załapał...! - nabijał się Artus.
- Ej! Co to miało znaczyć!?
- Dość żartów! Zabierzcie ciała i wracamy do obozu. Spróbujcie wydostać niziołka. - sama wzięła miecz i resztę ze znalezionych rzeczy i ruszyli do obozowiska.
Gontyx.
strony: [1] [2] |
komentarz[43] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Dziennik - Prolog" |
|
|
|
|
|
|
|