..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » MENU

   » OGÓLNE

   » KOMNATA BG

   » KOMNATA MG

   » POLECANE

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Kompani zbója zarechotali jeszcze głośniej, a jeden potarł się w wiadomym miejscu i oblizał. Eireene najpierw popatrzyła na nich nie bardzo rozumiejąc o co chodzi, po czym nagle zarumieniła się, gdy do niej dotarło, co mają na myśli. Wściekła sięgnęła do sakwy i wykrzyczała formułę czaru kierując go na idącego w jej stronę przywódcę.

W jej wyciągniętej dłoni pojawiła się kula energii błyszcząca jadowitą zielenią. Widząc co się dzieje przywódca bandy zaczął unosić kuszę, a na jego twarzy pojawił się strach. Dwóch wędrowców to jedno, ale gdy jeden z nich jest magiem...

Magiczny pocisk uderzył w jego twarz i rozlał się po niej, szczelnie ją otulając. Przez chwilę nic się nie działo i na twarzy bandyty pojawił się tryumf, ale wtedy magiczna energia zmieniła się w materię i spod zielonego płynu rozległ się krzyk. Potępieńcze wycie osoby, której kwas wyżerał oczy i przeżerał się do mózgu.

Towarzysze bandyty patrzyli się na swojego przywódcę z przerażającą fascynacją. Dopiero gdy krzyk przerodził się w rzężenie – znak, że kwas dotarł wlał się przez otwarte usta i dotarł do płuc, zaczęli działać.

Ci, którzy trzymali w ręku kusze unieśli je i w stronę wędrowców poszybowały ciężkie bełty. Pozostali runęli z krzykiem w stronę swoich ofiar. Wiedzieli, że albo dopadną do swojego celu, albo będą martwi. Nie łudzili się, że zaatakowana czarodziejka im wybaczy, jeżeli zaczną uciekać. Szczególnie po tym, co chcieli z nią zrobić. A jeżeli ten obok był jej mężczyzną, a na dodatek magiem... musieli ich zabić pierwsi.

Bełty uderzyły w magiczne blokady. Przeznaczony dla maga uderzył w błękitną sferę i odbił się od niej, co zostało przywitane okrzykami wściekłości. Bandyci zdali sobie sprawę, że przeprawa nie będzie łatwa. W Eireene uderzyły dwa bełty, oba odbiły się od czerwonej aury, która ją na sekundę otoczyła. Dwaj strzelający rzucili kusze i chwyciwszy leżące obok nich młoty pognali w kierunku czarodziejki. Trzeci zaczął szaleńczo kręcić korbą – liczył na to, że któremuś z jego kompanów uda się jakoś złamać ochronę i wtedy będzie mógł łatwo położyć przeklętych magów trupem.

Eirrene zerknęła w bok grzebiąc w sakwie w poszukiwaniu składnika do kolejnego czaru. Spokój jej mistrza i jego wyraźna niechęć do zrobienia czegokolwiek budziła w niej złe przeczucia – które zyskały potwierdzenie, gdy mag wyszeptał parę słów i zniknął razem z kobyłą, na której siedział. Usłyszała jeszcze tylko:

- Nabroiłaś, posprzątaj.

Eireene zaklęła, a jej pewność siebie zaczęła powoli zmieniać się w strach. Biegło na nią czterech bandziorów, a piąty siedział w krzakach i przy czymś gmerał. Pewnie przy kuszy, a jej amulet ochronny mógł nie zatrzymać kolejnego bełtu. Nawet przez dość grubą przecież suknię czuła jego gorąco. Potrzebowała czasu na rzucanie zaklęć, a ta czwórka nie miała zamiaru jej go dać.

Nagle jej dłoń zacisnęła się na malutkiej, nie większej od naparstka, torbie. Uśmiechnęła się wrednie i szybko sięgnęła po pozostałe dwa składniki czaru. Szybko wypowiedziała zaklęcie.

U boku jej konia spomiędzy kamieni wytrysnął słup dymu, który sprawił, że biegnący na nią mężczyźni zatrzymali się z jękiem zgrozy. Chmura dymu wyglądała jakby składała się z ciał jakichś ludzi krzyczących z przerażenia i bólu rysujących się na ich zniekształconych twarzach. A potem dym rozwiał się, odkrywając przed bandytami istotę, jaką przyzwała czarodziejka.

Szkielet dorosłego człowieka stał pewnie i przecząc naturze nie rozsypywał się w proch. Czaszka obróciła się w stronę czarodziejki. Ta wskazała bandytów, szczęka opadła lekko i dał się słyszeć jęk potępieńca. A potem szkielet ruszył z stronę zmartwiałych ze strachu bandytów.

- Brawo. I co dalej? - Usłyszała czarodziejka. A jednak jej mistrz nie uciekł. I nawet ją pochwalił. Uśmiechnęła się zadowolona, a część strachu jaki ją ogarnął gdzieś uleciała. Teraz miała trochę szans. Odetchnęła parę razy głęboko poczym sięgnęła pamięcią i zaczęła szukać kolejnego czaru. Jaj najgroźniejszym przeciwnikiem był obecnie kusznik więc...

Wyciągnęła w jego stronę dłoń i wykrzyczała zaklęcie. Na koniuszkach palców uformowały się niewielkie iskierki i dwie błękitne strzałki pognały w stronę celu. Trafiony magicznymi pociskami strzelec zwinął się z bólu. Czarodziejka uznała, że cel został wyeliminowany, postanowiła więc zająć się pozostałymi, którzy zdecydowanie za dobrze radzili sobie ze szkieletem. Nie miała czasu na szukanie komponentów, więc wyciągnęła zwój z czarem i odczytała go, kierując formujący się czar w stronę jednego z walczących. Seria pocisków, tym razem znacznie potężniejszych i liczniejszych niż jej własny czar wystrzeliła z pergaminu który rozpadł się jej w ręce. Jeden z przeciwników z dymiącą piersią poleciał do tyłu. Drugi padł, gdy potężny cios nieumarłego trafił go w twarz druzgocząc szczękę i wybijając oko. Chwilę później cios młota przedarł się przez obronę szkieletu i zerwał czaszkę z kręgosłupa. Nieumarły wojownik rozsypał się w pył z pełnym ulgi westchnięciem.

Dwaj pozostali na placu boju popatrzyli się na siebie i chyba uznali, że lepiej jednak uciec i nie narażać się samotnej czarodziejce, ani jej towarzyszowi, który mógł lada chwila wrócić. Zmienili zdanie gdy świszczący bełt wywołał kolejny błysk magicznej aury. Tym razem jednak efekt był zupełnie odmienny – aura eksplodowała niegroźnie, wiszący na piersi czarodziejki amulet zalśnił jaskrawo i spłynął kroplą stopionego metalu, a sam bełt utkwił głęboko w piersi magiczki. Kobieta z jęknięciem zachwiała się na siodle, a bandyci popatrzyli na siebie i z pełnym tryumfu okrzykiem skoczyli na nią.

Nie przebiegli nawet połowy dystansu jaki im został, gdy z ziemi wystrzeliły obłoki zielonego pyłu. Bandyci zwinęli się w miejscu i upadli na ziemię, starając się chwycić oddech. Jednak nie mieli na to najmniejszych szans – wysuszone płuca nie były w stanie zaczerpnąć powietrza. Mieli tylko tyle szczęścia, że śmierć przyszła szybciej, niż się spodziewali i gdy czar wysuszył ich krew, przestali się poruszać. Parę chwil później umarli, a zaklęcie zmieniło ich ciała w wysuszone mumie – miały tu leżeć ku przestrodze podobnych im –, przynajmniej póki ktoś, albo coś, ich nie 'uprzątnie'.

Zarathos jednak nie zwracał uwagi na przemianę, ani na tego jedynego pozostałego przy życiu, który znikał między drzewami. Całą jego uwagę pochłaniała Eireene i jej rana. Widok sterczącego z piersi bełtu nie napawał optymizmem, ale mag miał nadzieję. Jeżeli pocisk nie uszkodził niczego ważnego, młoda czarodziejka miała szansę przeżyć. O ile zajmie się nią ktoś, kto się zna na leczeniu. On sam mógłby ją co najwyżej przywrócić do życia, ale wątpił, czy nekromantyczne ożywienie spodoba się dziewczynie – z zasady nienawidzącej nekromancji. Pozostał więc tylko teleport – i to na dodatek do jakiegoś miasta, a nie do jego siedziby. Tam lekarza nie miał – w końcu po co taki komuś takiemu, jak on?

Chwycił Eireene na ręce i wyszeptał formułę czaru. Na ziemi pojawił się czerwony krąg, który sekundę później zniknął. Mag cmoknął na Kościeja i skierował swoją klaczkę do kręgu. Najlepsi lekarze byli w paru miastach, ale on znał najlepiej i najpewniej lokację tylko jednego.

Gdy czar przenosił ich między traktem do Waterdeep, a bramą miejską Silverymoon nekromanta z zaciekawieniem obserwował istoty kłębiące się dookoła ‘korytarza' jakim podążał. Niewielu było w stanie je obserwować. W sumie prawie nikt – bo i adeptów sztuki magicznej czerpiącej swą wiedzę i energię z „Dalekich Sfer” i od „Starych Bogów” było niewielu.

Mury Silverymoon wyrwały go z zamyślenia. Ignorując okrzyki zdziwienia, skierował konie w stronę bramy. Musiał dostać się do jakiegoś medyka – i to jak najszybciej...


Zarathos.


strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[23] |

Komentarze do "Arcymag - Podróż"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   W którą edycję Dungeons and Dragons grasz?
3.0
3.5
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   R. A. Salvato...
   Forgotten Rea...
   Szpony Larenil
   Leśna Zbroja
   Kamień z Nieba
   Troy Denning ...
   Mistyczny Woj...
   Aramil, cz. I...
   Download
   Na początek

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.033913 sek. pg: