Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
- Zabić go! – i nie czekając ani chwili uderzył swojego rumaka ostrogami. Milczący do tej pory jednooki z mieczem dwuręcznym przy siodle i rogatym hełmie na głowie spróbował złapać swego młodszego brata, ale zranione zwierze wyrwało do przodu. Kilku innych orków postąpiło podobnie jak najmłodszy z oczy Gruumsha. Dwaj jadący na przedzie zachwiali się w siodłach łapiąc z wyciem za miejsca, w które wbiły im się bełty. W efekcie bezpośrednim zagrożeniem dla sługi Tyra był teraz tylko najmłodszy z braci, który zdążył już wyszarpnąć swoje topory i unosząc je szykował się do ciosu. Wojmir widząc postawę młodego orka gwałtownie przykucnął, całym ciężarem ciała blokując swą broń ostrzem skierowaną w stronę atakującego. Ork i jego koń nie mieli już szans na zmianę kierunku szarży i z olbrzymim impetem nadziali się na szpic zakrzywionego ostrza. Rumak czując intensywny, przeszywający ból targnął się gwałtownie. Siła pędu nabiła go jeszcze bardziej na ostrze, nieomal odrywając mu zadnie nogi od ziemi. Nietrzymający się siodła ani uzdy, żadną z rąk wojownik wyleciał jak z katapulty i obróciwszy się w locie gruchnął jak długi u progu domostwa. Rashemeńczyk wstał gwałtownie wyszarpując - z plaśnięciem i trzaskiem powodującym u nienawykłych do bitwy istotach mdłości – swoją broń i okręciwszy nią nad głową opuścił jak katowski topór. Ork leżał blisko dwa metry od niego, dla berdysza była to jednak odległość w sam raz. Najmłodszy z całej trójki ujrzał w swoim jedynym oku zdawałoby się z wolna opadające ostrze, poczym zapadł w krwawą ciemność.
- On jest mój! – wrzasnął w tym momencie młodszy z żyjącej ciągle dwójki najwierniejszych sług orczego bóstwa – złapcie kobietę i dziecko!
Z zadziwiającą jak na orki karnością jeźdźcy odstąpili od Wojmira i zaczęli go okrążać, aby dostać się do drzwi wejściowych, po drodze śmignęły im nad głowami kolejne bełty roztrzaskując jednemu z nich ramię. Człowiek skoczył w stronę wejścia chcąc zablokować je sobą, został jednak bezpardonowo staranowany przez jednego z jeźdźców. Poczuł tępy ból w boku pleców. zdążył jednak wstać na czas, aby szybką zastawą odbić lecące w stronę swojej głowy długie ostrze. Oko Gruumsha warknął z wściekłością i zaatakował ponownie. Rashemita uskoczył w bok, poczym z potężnym zamachem uderzył mierząc w odsłoniętą głowę orka, ten jednak zdołała przesunąć się nieznacznie. Półksiężycowe ostrze trafiło pod jeden z rogów hełmu zdzierając go z ogolonej na łyso głowy, pomknęło jednak dalej ciągnąc za sobą Wojmira i odsłaniając cały jego bok. Paladyn poczuł szarpnięcie i ostry ból w boku, który gwałtownie ustąpił. Zdążył jeszcze zobaczyć jak świat gwałtownie zmienia kąty, nim padał na ziemie. Jednooki ork pochylił się jeszcze nad nim i splunąwszy mu w twarz uderzył ponownie. Wierny sługa Tyra zapadł w ciemność, ostatnią świadomą myślą na tym świecie błagając swojego boga aby spełnił choć drugą z jego próśb.
Jego zabójca zaś wyszarpną ostrze z piersi paladyna, poczym oddychając ciężko z powodu toczącej go wściekłości, podszedł kilka kroków w stronę ciała swojego brata. Drugi z jego krewniaków, najstarszy z nich trojga kucał właśnie nad ciałem poległego.
- Czemu musiał być taki narwany? – spytał z bólem – czemu Borah?
Kucający zamknął jedynego oko swojego brata. Wyprostował się i spojrzał na pytającego.
- Bo był młody Drach – odpowiedział kładąc mu dłoń na ramieniu – ale wiedz, że nasz brat jest już u naszego ojca, zginął bowiem w jego służbie.
Łysy ork pokiwał tylko głową uznając to wyjaśnienie poczym spojrzał w stronę domu. Dochodzące z poddasza odgłosy walki ucichły już, dało się zaś słyszeć przekleństwa wypowiadane kobiecym głosem, i płacz dziecka.
- Zakończmy to – powiedział starszy z nich poprawiając swój podwójny topór na plecach i wchodząc do domostwa. Kiedy tylko podszedł do jadalni jeden z wojowników ruszył w jego stronę trzymając dzieciątko za nogę.
- Znaleźliśmy dzieciaka – powiedział w orczym potrząsając malcem i wywołując jeszcze głośniejszy płacz.
- Zostawcie moje dziecko zasrańcy! – wrzasnęła kobieta i dało się słyszeć dźwięk rozbijanego jakiegoś naczynia i jeden z orków gwałtownie zawył z bólu. Borah zdziwiony tym wszedł do jadalni akurat kiedy jeden z jego wojowników chwiejnie podnosił się z ziemi, strząsając z głowy resztki roztrzaskanego, glinianego dzbana, kilku innych zaś mocno rozkrzyżowawszy kobietę na stole, zaczęło zdzierać z niej ubranie. Oko Gruumsha warknął gwałtownie i złapawszy za ciężki, drewniany stołek z całej siły cisnął nim w mężczyznę manipulującego już przy nogawicach swojej zbroi. Pocisk z trzaskiem rozleciał się na orku posyłając go na ścinane.
- Co wy na uschniętego chwosta Corellona wyrabiacie! – zawył z wściekłością patrząc na pozostałych, oniemiałych wojowników – kompletnie wam już rozum odjęło?!
- Panie... – zaczął jeden z nich – przecież, my tylko...
Łysy brat gwałtownie doskoczył do niego i złapawszy za kolczugę, uniósł nad ziemie
- To nie jest, żadna chuda elfica, czy inna ludzka suka, na których możesz zaspokajać swą chuć! – wysyczał mu przez zaciśnięte szczęki, wszyscy go jednak dobrze usłyszeli.
- Walczyła przeciw nam! Zabiła tymi swoimi kusz... – zaczął jeden z pozostałych jednak trafiony uniesionym wcześniej przedmówcą urwał gwałtownie i z jękiem zaczął zbierać się z ziemi.
- Mogła zbłądzić, ale to nadal jest córka naszego ojca, nie zasługuje na pohańbienie – powiedział już spokojnie Borah podchodząc do nadal leżącej na stole kobiety. Orki mogło się kłócić i dziwić, jednak wiedziały, że nie mogą jej puścić, bo to by było zbyt niebezpieczne.
- Nieważne co zrobicie ze mną – orczka odpowiedziała hardo, jednak jej głos zmienił się gwałtownie w prośbę – nie krzywdźcie jednak mojego dziecka.
Dorach podszedł do niej również i położył jej dłoń na czole, jakby próbując ją uspokoić.
- Chcielibyśmy, uwierz nam proszę – powiedział, a w jego jedynym oku wyraźnie było widać współczucie – jednak nie możemy.
Kobieta spróbowała się zerwać, a z jej ust zaczęły już sypać się obelgi, jednak nagłe pchnięciem długim sztyletem prosto w serce przerwało jej starania. Wierny sługa głównego boga orczego panteonu prosząc swojego patrona o wybaczenie zamknął jej oczy i wytarł nóż we własne ubranie. Jego brat w tym czasie wziął od wojownika nowopowstałą sierotę i trzymając już go o wiele poprawniej podszedł do zabójcy obojga rodziców.
- Weź go – powiedział wręczając Dorachowi dziecko – oraz siedmiu wojowników. Udaj się na wschód, w góry, odnajdź jakąś jaskinie, poświęć ją tak jak cię nauczyłem i zakończ to. Spotkamy się ponownie przy naszej osadzie na Anauroch.
- Rozkaz bracie – młodszy z oczu wziął delikatnie dziecko i włożył je do przyniesionej przez jednego z orków kołyski, której już odrąbano nogi, aby nie przeszkadzały przy noszeniu. Następnie bez słowa ruszył w stronę wyjścia. Reszta wyszła za nim i patrzyła jak przywiązuje mocno i pewnie kołyskę do siodła, a później wraz z siedmioma innymi rusza w las. Borah patrzył aż znikli mu z pola widzenia poczym powiedział do pozostałych wojowników
- Zbierzcie zmarłych i szykujcie się do drogi. Jak tylko wyleczę naszych rannych udamy się na południe, do tej ludzkiej wioski i urządzimy naszym poległym odpowiedni stos pogrzebowy...
strony: [1] [2] [3] [4] [5] |
komentarz[15] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Drużynowe więzi" |
|
|
|
|
|
|
|